Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 125.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja? wam podlegać! — wykrzyknął król zrywając się i podnosząc pięście do góry. — Ja! Ja nie znam ani cesarza, ani papieża, nikogo krom Boga nad sobą. Słyszycie! Nie myślcie, że jak ów cesarz pójdę głowę moją położyć pod nogi papieża czy biskupa, rychléj stracę ją i koronę!
— Baczcież królu, abyście nie stracili obojga — rzekł biskup spokojnie. — Słów waszych w gorącości wyrzeczonych nie biorę do serca, ani ich ważę, ale powtarzam wam, miłościwy panie, kościołowi jesteście podlegli, a kościół więcéj siły ma niż wszyscy ziemscy mocarze.
Śmiejąc się dziko król po rękojeści miecza uderzył.
— Zobaczymy kto silniejszy, gdy się z wami lub kościołem próbować przyjdzie! — zawołał.
Biskup smutnie zwiesił na piersi głowę.
— Miłościwy panie! — rzekł cicho, głosem w którym boleść nie trwogę czuć było — raz jeszcze mówić chcę do was jako brat[1], który miłuje.
(Żahnął się król posłyszawszy, iż go śmiał bratem nazwać biskup).
— Jeszcze raz na duszy waszéj zbawienie zaklinam was, upamiętajcie się, upokorzcie, poprawcie. Wszystko co czynicie, do zguby was

  1. Tym wyrazem w liście swym zowie biskupa Wratysław.