Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 098.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ukarany za chciwość! — rozśmiał się Bolko z tronu. Bogdaj jak on wszyscy chciwcy przepadli! Cisnąć trupa do Wisły, razem z tém złotem co go zabiło! Pogrzebu nie warte ciało — a co król raz dał tego nie odbiera.
Precz ze ścierwem[1]
Doniosły, namiętny głos króla daleko słychać było; w milczeniu, ze zgrozą słuchano wyroku.
Czterech pachołków podeszło natychmiast spełnić rozkaz, zabierają zwłoki i węzeł co je przydusił. Wśród milczenia tego z tłumu podniósł się głos jakiś:
— Królu, niesprawiedliwe są sądy twoje, — nie chciwość go zabiła, ale miłość; albowiem rodziców ma w nędzy, dwóch braci czeka okupu w niewoli, biedak nie dla siebie skarbów tych pragnął, ale dla tych, których miłował więcéj niż siebie...
Czy król posłyszał i zrozumiał te wyrazy? wiedzieć było trudno, gdyż w rogi zatrąbiono i znowu daléj powiaty wywoływać zaczęto, a Bolko nawet nie odwrócił głowy...
Trup, któremu do szyi przywiązano złoto, poszedł z niém na dno Wisły.
Wypadek ten, który na chwilę przerwał uroczystość, uczynił na tłumach wrażenie wielkie. Wspaniałość króla, nieopatrzna chciwość biednego

  1. Gallus.