Strona:PL Józef Ignacy Kraszewski-Boleszczyce tom 1 085.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lubił Bolesław okazałość pańską we wszystkiém, a ile razy występował przed tłumy, zwykł się nią był otaczać, naśladując cesarzów niemieckich, z którémi się równym rad mienił.
Wkrótce po wschodzie słońca, na grodzie ruch znaczny się rozpoczął, a na łące między ludem szmer powstał, iż król nadjeżdża.
Ze wrót zamkowych pokazał się téż zaraz orszak jego wspaniały. Było się czemu przypatrzeć, bo i ci starce co czasy Bolesława Chrobrego pamiętali, wyznawali, że za jego szczęśliwych czasów, okazalszego nie widzieli dworu. Dobór ludzi, uroda młodzieży, strój ich i zbroja, prawdziwie były królewskie; ze wschodu i zachodu ściągnięte klejnoty, tkaniny, oręże poczty przystrajały.
Przodem jechali ci co na rogach trąbiąc znać dawali pospolitemu ludowi, iż pan jedzie, aby mu z drogi ustępowano i cześć oddawano należną. Ci rogi mieli złocone i czapki bramowane złotem, opaskami, a było ich dwunastu, którzy z kolei po czterech w rogi dęli, coraz innemi głosy... Za nimi szedł poczet pieszych ludzi z toporami w rękach i tarczami, jak jeden odzianych z piórami u kołpaków, twarze ogorzałe, groźne i posępne. Tarcze, które na rękach nieśli rzemykami przytwierdzone, obciągnięte skórami, obite blachami, całe były złocone i kraszone oznakami różnemi. Ci byli z dalekiéj północy ściągnięci i maleńkie ich oczy skośno z pod czoła patrzały.