Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom V 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zdawało, że nam wpoprzek stanie. Zaraz potém wracamy do Kairu, naszéj głównéj kwatery. Tu znów inna historya. Podczas nieobecności Napoleona we Francyi działy się niesłychane rzeczy. Ci, co nią owładnęli, nie chcieli płacić żołdu wojsku, nie dawali im ani bielizny, ani odzienia, pozwalali zdychać z głodu, a mimo to, żądało im się, aby to biedne wyniszczone żołnierstwo wojowało z całym światem. Byli-to bowiem głupcy, którzy rozprawiali zamiast wziąć się do dzieła, jak tego potrzeba. Więc, cóż się dzieje? Armie pobite, granice Francyi zagrożone, a człowieka nie ma. Mówię człowieka, bo tak tam oni nazywali Napoleona, choć-to głupstwo wierutne, skoroć on miał swoję gwiazdę i inne nadziemskie przywileje; to myśmy byli ludźmi! Napoleon dowiedział się o nieszczęściach Francyi po słynnéj bitwie pod Abukir, gdzie nie straciwszy więcéj nad trzystu ludzi i z jedną tylko dywizyą zwyciężył wielką dwudziesto-pięcio-tysięczną armię turecką i przeszło połowę tych zuchów jak szczenięta w morzu potopił. Był-to ostatni jego tryumf w Egipcie. Powiedział sobie bowiem: „Jestem zbawcą Francyi; wiém o tém; trzeba mi tam iść.“ Ale uważcie tylko, że armia nic o jego wyjeździe nie wiedziała; bo inaczéj bylibyśmy go siłą zatrzymali i cesarzem Wschodu zrobili. Posmutnieliśmy więc wszyscy, gdy go zbrakło, bo on był naszą radością. Dowództwo Napoleon zostawił Kleberowi; dzielny-to był człowiek, ale wprędce pomaszerował na tamten świat, zamordowany przez jakiegoś Egipcyanina, którego za to wświdrowano na bagnet, bo tam w taki sposób gilotynują ludzi; ale to jest tak okrutna śmierć, że któryś z żołnierzy ulitował się nad zbrodniarzem i podał mu czarkę; a ten skoro się napił wody, łypnął tylko oczami i już po nim!
Ale to drobnostka i mówić o tém nie warto. Napoleon tymczasem wsiada na statek, mały niby orzechowa łupina, który on nazwał Fortuną i w jedném mgnieniu oka, tuż pod samym nosem Anglii, która strzegła granic statkami liniowemi, fregatami i czém tylko mogła, wylądowuje we Francyi. Tak-to on umiał przebywać morza, jednym susem! I to może było rzeczą zwyczajną? Co? — Jak tylko dotarł do Frejus, to tak samo jak-by już był w Paryżu. Tam znów, wszyscy go wielbią, ale on zwołuje rząd. „Coście zrobili z memi dziećmi żołnierzami? — pyta tych nicponiów. Jesteście marnotrawcy, oszukujecie świat i pasiecie się kosztem Francyi. To niesprawiedliwie, a ja w imieniu wszystkich powstaję przeciwko temu!“ Oni dopiero w hałas, w krzyki; chcą go zabić, ale ba! Jak ich ścisnął! aż oknami wyskakiwali. I tak ich utresował, że ucichli jak ryby a pokorni byli niby baranki. Od jednego zamachu wyrósł na konsula; a że nie jemu-to było wątpić o potędze Najwyższéj Istoty, więc téż zaraz uiścił się z obietnicy Panu Bogu, który