Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom V 088.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wcipna, rozmawia chętnie i wyraża poglądy świeże i oryginalne. Do pracy ciągłéj, obowiązkowéj jest zupełnie niezdolną: poszła naprzykład czasem w pole do roboty i godziny całe stała przypatrując się, to jakiéj roślince, to biegowi wody, to cudnym, malowniczym widokom, jakie na dnie przezroczystych spokojnych strumieni spoczywają, tym mozaikom złożonym z kamyczków, ziemi, piasku, mchu, roślin wodnych i brunatnych osadów. Kiedym tu przybył, biedna dziewczyna umierała prawie z głodu; upokarzało ją to, że musi jeść chleb łaski, to téż tylko ostateczna nędza mogła ją zniewolić, by o miłosierdzie poprosiła? Często wstyd rozbudzał w niéj energią, pracowała tedy dni kilka, ale wnet siły ją opuszczały i wyczerpana musiała porzucać rozpoczętą robotę, by się do łóżka położyć. Ozdrowiawszy trochę, szła znów do jakiego sąsiedniego folwarku, najmowała się do paszenia bydła, ale po niejakim czasie, choć dobrze obowiązek swój pełniła, żądała uwolnienia nie mówiąc dlaczego. Zapewne praca jednostajna była ciężkiém jarzmem dla niéj, co jest uosobieniem niezależności i kaprysu. Wtedy brała się do zbierania trufli i grzybów i szła je sprzedawać w Grenobli. Tam, skuszona widokiem jakichś świecideł, i mając trochę pieniędzy, kupowała wstążki, krzyżyki, paciorki, nie myśląc, zaco chleba na jutro dostanie. A jeśli potém jakiej dziewczynie która z tych fraszek przypadła do gustu, Gabrynia oddawała ją zaraz, szczęśliwa, że komuś przyjemność zrobić może, bo ona tylko sercem żyje. Ztąd téż ludzie kochają ją, obżałowują i pomiatają nią naprzemiany. Biedne dziewcze cierpi za wszystko: za swe lenistwo, piękność, kokieteryą; o! bo jest kokietką; przytém ciekawą i łakomą, jedném słowem kobietą! Z naiwnością dziecka daje się powodować swoim wrażeniom i upodobaniom; opowiedz jéj pan o jakim pięknym czynie, a będzie się rumienić i płakać z radości, wspomni o złodziejach, a zblednie z przerażenia. Jest-to najpiękniejsza natura, najlepsze serce, najwygórowańsza uczciwość, jaką tylko na świecie spotkać można; powierz jéj pan sto sztuk złota, a zakopie je w ziemię i daléj na chleb żebrać będzie.
Głos Benassisa zadrżał lekko, gdy wymówił te słowa.
— Chciałem ją wyprobować — ciągnął daléj po chwilowéj przerwie — i późniéj żałowałem tego. Boć taka próba nie jest-że szpiegostwem, a przynajmniéj dowodem nieufności?
Tu lekarz umilkł i zadumał się, nie zważając, w jakie zakłopotanie powyższe słowa wprawiły kapitana, który chcąc je ukryć, zaczął z pośpiechem rozplątywać niesplątane wcale cugle.
— Pragnąłbym wydać za mąż moję Gabrynię — odezwał się znowu Benassis — podarowałbym chętnie najlepszy mój folwark jakiemu poczciwemu chłopcu, któryby ją uszczęśliwił, a onaby potra-