Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 149.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Odzyskawszy swoję fortunę, margrabia wkrótce umarł ze znużenia i trudów.
W kilka miesięcy po jego śmierci w roku 1835, margrabina była zmuszona zawieźć Moinę do wód w Pirenejach. Kapryśna dziewczyna chciała zwiedzać góry okoliczne. Po jéj powrocie do wód miała miejsce następująca okropna scena.
— Mój Boże — mówiła Moina — bardzośmy źle zrobiły, mamo żeśmy dłużéj nie pozostały w górach, było nam tam daleko lepiéj niż tutaj. Czyś nie słyszała ciągłych jęków tego nieznośnego dziecka i gadaniny téj nieszczęśliwéj kobiety, zapewne używała jakiegoś ludowego narzecza, bo nie mogłam zrozumiéć jednego słowa z jéj całéj mowy. Cóż to za ludzi dano nam za sąsiadów? Ta noc jest jedną z najokropniejszych, jaką przeszłam w mém życiu.
— Nic nie słyszałam — odparła margrabina; — ale pójdę zaraz do gospodyni, moje drogie dziecko, i najmę ten pokój obok naszego, tym sposobem będziemy same w tém mieszkaniu bez żadnego sąsiedztwa, nie będziesz znosić hałasu. Jakże się czujesz dziś rano? Czyś zmęczona?
Mówiąc to margrabina wstała i zbliżyła się do łóżka Moiny.
— Jakże-ż ci? — pytała, chcąc wziąć ją za rękę.
— Och! puść mnie, mamo — odparła Moina — masz zimne ręce.
I młoda dziewczyna okręciła się kołdrą zadąsana, ale tak pełna wdzięku, iż niepodobna było matce obrazić się o to.
W téj chwili skarga cicha i przeciągła, rozdzierająca dla kobiecego serca, odezwała się w przyległym pokoju.
— Jeżeliś słyszała takie jęki przez całą noc, dlaczegoż mnie nie obudziłaś, byłybyśmy...
Jęk boleśniejszy od innych przerwał mowę margrabiny.
— Tam ktoś umiera — zawołała.
I szybko wyszła z pokoju.
— Przyślij mi Paulinę — zawołała Moina — chcę się ubierać.
Margrabina zeszła na dziedziniec i znalazła tam właścicielkę hotelu rozmawiającą z kilku osobami, które zdawały się słuchać jéj ciekawie.
— Pani postawiłaś obok nas osobę, która musi być bardzo cierpiąca.
— Ach! nie mów mi o tém, pani — odparła właścicielka hotelu — posłałam właśnie po mera. Wystaw sobie pani, że ta nieszczęśliwa kobieta przyszła tutaj jeszcze wczoraj wieczór, przyszła z Hiszpanii, a nie ma ani paszportu ani pieniędzy, przyniosła na plecach maleńkie dziecko umierające. Nie mogłam jéj odmówić przyjęcia. Dziś rano przyszłam sama ją odwiedzić, bo wczoraj kiedy tu przyszła,