Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom I 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dlaczego? — zapytała z uśmiechem, — czyż nie ucieszysz się, gdy ci powiem, że jestem najszczęśliwszą w świecie kobietą?
— Szczęśliwą! — zawołał zrywając się zdumiony.
— Tak jest, mój drogi ojcze — odparła, biorąc jego ręce, całując je i przyciskając do bijącego serca.
A słowom tym dodawały przekonywającéj mocy oczy jéj, błyszczące wyrazem rozkoszy.
— Jakżeż to być może — zapytał, ciekawy szczegółów życia córki i zapominając o wszystkiém wobec téj promieniejącéj postaci.
— Posłuchaj, mój ojcze — wyrzekła — mam za kochanka, za męża, za niewolnika i za pana człowieka, którego dusza jest wielką jak to bezgraniczne morze, a tak pełną słodyczy jak niebo; to nie człowiek, to prawie bóg. Od siedmiu lat nigdy nie dostrzegłam w nim ani jednego słowa, ani jednego uczucia, ani jednego ruchu nawet, coby stanowił najlżejszy rozdźwięk z bozką harmonią jego mowy, jego pieszczot, jego miłości. On zawsze spoglądał na mnie z uśmiechem przyjaznym na ustach i z promieniem radości w oczach. Tam na górze jego grzmiący głos panuje często nad rykiem burzy, ale tutaj jest on słodki i melodyjny jak muzyka Rossiniego, którego dzieła dostaję. Posiadam wszystko co może wymagać kaprys niewieści. Pragnienia moje nawet są często prześcigane. Wreszcie panuję na morzu i jestem słuchaną jak prawdziwa królowa. Ach szczęśliwa — dodała po chwili, — szczęśliwa! to słowo nie starczy na opisanie mojéj doli. Posiadam ja jedna szczęście wszystkich kobiet razem wziętych. Czuć miłość i poświęcenie nieskończone dla tego, kogo się kocha, i spotkać w jego sercu równie nieskończone uczucie, w którém gubi się dusza niewieścia, alboż to można nazwać poprostu szczęściem? Ja przeżyłam tysiące istnień. Tutaj jestem jedną, tutaj panią. Nigdy istota mojéj płci nie stąpiła nogą na ten szlachetny okręt, gdzie Wiktor jest zawsze blizko mnie. On nie może się więcéj oddalić ode mnie jak na długość okrętu — dodała z przebiegłym uśmiechem. — Siedm lat. Miłość, która oparła się przez siedm lat ciągłemu szczęściu, i téj próbie każdéj chwili, czyż to tylko miłość! Nie, o nie, to więcéj niż wszystko, co życie dać może, a słowa ludzkie nie starczą na wypowiedzenie podobnie bozkich rozkoszy.
Strumień łez wytrysnął z jéj palących oczów.
Dzieci wydały wówczas krzyk żałośny i przybiegły do niéj wszystko czworo jak kurczęta do matki. Najstarszy uderzył generała i spoglądał na niego groźnym wzrokiem.
— Ablu, moje dziecko — wyrzekła — ja płaczę z radości.
Wzięła dziecko na kolana, a ono pieściło ją zarzucając rączęta na wspaniałą szyję Heleny, niby lwiątko, które bawi się z matką.