Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 216.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

źliwy, w którym malował się zupełny upadek sił wyczerpanych tyranią moralną i fizyczną. Hrabia skinął głową, znak ten ośmielił ją do mówienia.
— Słyszałam wszystko — wyrzekła. — Powiedz pan ojcu, że przebaczyłby mi, gdyby wiedział, w jakiém położeniu ja się znajduję. Nie spodziewałam się téj męczarni, przechodzi ona moje siły, lecz pomimo to wytrwam do końca — mówiła zwracając się do męża. — Matką jestem. Powiedz pan memu ojcu, żem nie zasłużyła na jego wyrzuty, chociaż pozory mię potępiają — wykrzyknęła z rozpaczą.
Eugieniusz złożył ukłon i cofnął się zdumiony, odgadując, jak straszliwie hrabina cierpiała w téj chwili. Z mowy pana de Restaud pojął, że usiłowanie jego było daremne i że Anastazya nie była już swobodna. Pośpieszył z kolei do pani de Nucingen, którą znalazł w łóżku.
— Jestem cierpiąca, biedny mój przyjacielu — powiedziała Delfina. — Zaziębiłam się przy wyjściu z balu i obawiam się, czy nie dostałam kataru płuc. Czekam doktora...
— Choćbyś pani stała jedną nogą w grobie, to i tak powinnabyś zawlec się do ojca. On woła ciebie, pani! zapomniałabyś pewnie o swém cierpieniu, gdybyś mogła słyszéć najsłabszy krzyk jego.
— Eugieniuszu, ojciec mój nie jest może tak chory, jak ty mówisz; ale chcę być w twych oczach bez zarzutu i postąpię według twéj woli. Wiem, że ojciec umarłby sam ze zmartwienia, gdybym ja, wyszedłszy z domu, naraziła się na śmiertelną chorobę. Pomimo to pójdę, tylko muszę zobaczyć się wpierw z doktorem. Ach! dlaczegoż to nie masz zegarka? — zapytała — widząc, że na piersi Eugieniusza nie ma złotego łańcuszka. (Eugieniusz się zarumienił). Eugieniuszu! Eugieniuszu! jeżeliś go już sprzedał lub zgubił... o! to byłoby bardzo niedobrze.
Student pochylił się nad łóżkiem Delfiny i szepnął jéj do ucha: — Chcesz wiedziéć? dobrze więc, słuchaj! Ojciec twój nie ma za co kupić sobie całunu, w który go dziś jeszcze uwiną. Zastawiłem twój zegarek, bom nie miał już nic więcéj.
Delfina wyskoczyła nagle z łóżka i pobiegła do biurka. „Jadę, jadę natychmiast, Eugieniuszu — zawołała podając mu sakiewkę — którą z biurka wyjęła. (Zadzwoniła). Pozwól mi się ubrać; byłabym chyba potworem, gdybym nie pojechała! Idź, ja cię uprzedzę! Tereso — zawołała na pokojówę, powiedz panu de Nucingen, żeby przyszedł natychmiast rozmówić się ze mną.
Eugieniusz był tak uszczęśliwiony dobrą nowiną, którą miał zwiastować umierającemu, że powrócił prawie wesół na ulicę Neuve-Sainte-Geneviève. Stanąwszy przed domem, sięgnął co prędzéj do sakiewki, żeby zapłacić woźnicy. Niestety! sakiewka bo-