Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 160.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kieszeni, gdzie każden z nich miał pistolet nabity. Dwaj żandarmi weszli w ślad za agentami i stanęli we drzwiach salonu, a dwaj inni ukazali się jednocześnie we drzwiach prowadzących na schody. Szczęk broni i kroki kilku żołnierzy dały się słyszéć na bruku przed fasadą domu. Wszelka nadzieja ucieczki zgasła dla Collina, na którym zatrzymało się spojrzenie wszystkich obecnych. Szef podszedł wprost ku niemu i wymierzył mu tak silne uderzenie w głowę, że peruka zleciała, ukazując fizyognomią Collin’a w całéj okropności. Rzekłbyś, że wszystkie ognie piekielne oświeciły swym blaskiem tę twarz i głowę pokrytą krótkiemi, ceglasto-czerwonemi włosami, które nadawały jéj przerażający wyraz siły zmieszanéj z przebiegłością. Głowa taka odpowiadała biustowi; patrząc na nią każdy pojął dopiéro całego Vautrin’a, jego przeszłość, teraźniejszość i przyszłość, jego zasady niewzruszone, jego wyznanie woli absolutnéj, władzę, jaką mu nadawał cynizm myśli i czynów, oraz siła organizacyi mogącéj wszystko przenieść. Krew uderzyła mu do twarzy, oczy zaiskrzyły się jak u dzikiego kota. Podskoczył na miejscu z dziką energią i zaryczał tak, że wszyscy stołownicy wydali okrzyk przerażenia. Na ten lwi podskok, agenci, poparci ogólnym okrzykiem, wyciągnęli pistolety z kieszeni. Widząc błyszczące kurki u pistoletów, Collin pojął grożące mu niebezpieczeństwo i w jednéj chwili dał dowód najwyższéj potęgi ludzkiéj.
Był-to obraz straszliwy i wspaniały! na twarzy jego ukazało się zjawisko przypominające proces, jaki się odbywa w kotle przepełnionym parą, któraby góry mogła rozsadzić, a którą rozprasza w oka mgnieniu kropla zimnéj wody. Chwila rozwagi, szybka jak błyskawica, była kroplą wody, co ochłodziła wściekłość galernika. Spojrzał na swą perukę i począł się uśmiechać.
— Nie bardzoś dziś grzeczny — powiedział do szefa policyi i wyciągnął ręce, wzywając żandarmów skinieniem głowy. Panowie żandarmi, proszę mi włożyć kajdany na ręce lub na palce. Biorę wszystkich obecnych za świadków, że się nie opieram. (W sali rozległ się szmer podziwu, wywołany szybkością, z jaką ogień i lawa wybuchły z tego wulkanu człowieczego i napowrót się w nim ukryły). To ci się nie podoba, panie gwałtowniku — dodał galernik spoglądając na sławnego dyrektora policyi sądowéj.
— Prędzéj, rozbierać się! — powiedział pogardliwie jegomość z uliczki Sainte-Anne.
— Po co? — odparł Collin, tu są damy. Ja się bynajmniéj nie zapieram i oddaję się dobrowolnie.
Zatrzymał się i powiódł okiem po zgromadzeniu, jak mówca, który ma powiedziéć coś zadziwiającego.
— Piszcie, ojcze Lachapelle — powiedział do małego, siwiu-