Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 126.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sta luidorów na delikatesy, a tysiąc franków na różne swawole. Cóż, synku, musimy miéć dwadzieścia pięć tysiączków rocznie, lub wpadamy w błoto, wystawiamy się na pośmiewisko i jesteśmy pozbawieni przyszłości, powodzenia, kochanek! Ale, zapomniałem jeszcze o kamerdynerze i groomie! Czy to Krzysztof będzie roznosił pańskie liściki miłosne? Może będziesz je pan pisywał na takim papierze, na jakim obecnie pisujesz? Ależ to byłoby samobójstwo rozmyślne. Chciéj pan wierzyć człowiekowi staremu i doświadczonemu! — ciągnął mówca daléj, a gruby głos jego brzmiał rinforzando. Pozostaje panu jedno z dwojga: wygnać się na cnotliwe poddasze i poślubić pracę nieustanną, lub obrać sobie inną drogę.
I Vautrin mrugnął, spoglądając na pannę Taillefer, jak gdyby chciał przypomniéć i streścić w tém jedném spojrzeniu wszystkie zasady gorszące, które zasiał w sercu studenta po to, by je zepsuły.
Minęło znów dni kilka, a Rastignac pędził życie niezmiernie lekkomyślne. Obiadował prawie zawsze z panią de Nucingen, a późniéj wszędzie jéj towarzyszył. Powracał do siebie o trzeciéj lub czwartéj po północy, wstawał o południu, ubierał się, poczém jechał znów z Delfiną, jeżeli pogoda sprzyjała. Marnował czas nieoględnie, nie znając jego wartości; a każdą lekcyą zbytku, każdą jego ponętę przyjmował z takiém upragnieniem, z jakiém kielich palmy daktylowéj pochłania pyłek zapładniający. Grał rezykownie, przegrywał i wygrywał wiele, aż w końcu przyzwyczaił się do nieumiarkowanego życia młodzieży paryskiéj. Z pierwszych wygranych pieniędzy odesłał tysiąc pięćset franków matce i siostrom, dołączając do tego piękne podarunki dla wszystkich. Zapowiedział był wprawdzie, że opuści dom Vauquer, lecz styczeń dobiegał już do końca, a Eugieniusz nie ruszył się jeszcze z dawnego mieszkania i nie wiedział, jak się z niego wydostanie. Wszyscy prawie młodzieńcy podlegają jednemu prawu, które napozór zdaje się niewytłómaczone, ale przy bliższém zbadaniu objaśnia się młodością samą i tym szałem, z jakim młodzież rzuca się ku przyjemnościom. Bogaty czy ubogi, młodzieniec nie ma wcale pieniędzy na potrzeby codzienne, ale na zachcianki nigdy mu ich nie zabraknie. Marnotrawi nieoględnie to, co może dostać na kredyt, ale oszczędza skwapliwie wszystkiego, co się kupuje za grosz gotowy; rzekłbyś, że się mści za to, czego nie ma, rozpraszając to wszystko, czego dostać może. Chcąc jasno tę rzecz wyrazić, powiedzmy, że student troszczy się daleko więcéj o zaoszczędzenie kapelusza, niż o zachowanie całego odzienia w dobrym stanie. Wielkość zarobku usposabia naturalnie krawca do chętnego poczekania, gdy przeciwnie skromność sumy żądanéj sprawia, że kapelusznik jest najbardziéj nieprzystępnym ze