Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 122.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Obawiałam się tych słów — zawołała Delfina, blednąc. — Jeżeli chcesz pan, żebym była czémkolwiek dla ciebie, to musisz mi przysiądz, że nigdy do gry nie wrócisz. Mój Boże! jaż-bym miała cię zgorszyć! Wolałabym raczéj umrzéć z boleści.
Zatrzymali się właśnie przed domem baronowéj. Rażące to przeciwieństwo nędzy i dostatku zdumiewało studenta, któremu mimowolnie przychodziły na myśl złowrogie słowa Vautrin’a.
— Spocznij pan tam — rzekła baronowa, wchodząc do swego pokoju i wskazując mu kanapkę stojącą przed kominkiem — ja będę pisała list niezmiernie trudny! Poradź mi pan.
— Nie pisz pani nic — rzekł Eugieniusz — włóż bilety bankowe w kopertę, zaadresuj i odeślij je przez swoję pannę służącą.
— Nieoceniony z pana człowiek! — zawołała. — Oto co znaczy miéć dobre wychowanie. To tchnie prawdziwym Beauséant’em — dodała z uśmiechem.
— Jaka ona śliczna! — mówił sobie w duchu Eugieniusz, który czuł się coraz bardziéj zakochanym. Zaczął oglądać pokój tchnący rozkoszną elegancyą bogatéj kurtyzany.
— Jak-że się panu podoba? — zapytała baronowa, dzwoniąc na pannę służącą.
— Tereso, zanieś to sama do pana de Marsay i oddaj mu do rąk. Jeżeli go nie zastaniesz, to odniesiesz mi list.
Przed odejściem Teresa nie omieszkała zmierzyć Eugieniusza złośliwém spojrzeniem. Poproszono na obiad. Rastignac podał ramię pani de Nucingen, która powiodła go do rozkosznéj sali jadalnéj, gdzie czekał ich stół zbytkowny, podobny do tego, który student podziwiał niedawno u swéj kuzynki.
— Przychodź pan do mnie na obiad za każdą razą, gdy mamy operę włoską. Po obiedzie będziesz mi towarzyszył do teatru.
— Przyzwyczaiłbym się chętnie do tego słodkiego życia, gdyby ono mogło potrwać długo; lecz ja-m biedny student, który musi jeszcze zdobyć sobie przyszłość na świecie.
— Przyszłość się zdobędzie! — zaśmiała się baronowa. Widzisz pan, wszystko jakoś daje się zrobić na świecie: i ja nie spodziewałam się już być tak szczęśliwą.
Leży to w naturze kobiet, że chcą dowieść niepodobieństwa na podstawie rzeczy możliwych, a fakta zastępują przeczuciem. Gdy pani de Nucingen weszła tegoż wieczora do loży swojéj w towarzystwie Rastignac’a, twarz jéj jaśniała wyrazem zadowolnienia, który czynił ją tak piękną, że każden, kto na nią spojrzał, nie mógł się powstrzymać od potwarczych domysłów, przeciw którym kobiety są bezbronne, lubo często bywa, że jedynie na mocy takich domysłów ludzie wierzą w występek nieistniejący. Znając Paryż, nie