monarchowie europejscy nie wyłączając grrrrrubego księcia Badeńskiego pragnęli oglądać tę osobliwość. Proszę iść naprost! proszę wstąpić do kasy. Daléjże muzyka! Bruum, la, la, trin! la, la, bum, bum! Panie klarnecisto! — zawołał ochrypłym głosem — waćpan grasz fałszywie, ja ci palce poodbijam!
— Mój Boże, co to za miły człowiek — rzekła pani Vauquer do pani Couture, jabym się nigdy nie znudziła w jego towarzystwie.
Wśród śmiechów i żartów, które nastąpiły po komicznéj przemowie Vautrin’a, Eugieniusz pochwycił przelotne spojrzenie panny Taillefer, która zaraz potém pochyliła się ku pani Couture i szepnęła jéj kilka słów do ucha.
— Kabryolet czeka — rzekła Sylwia.
— Gdzież on będzie na obiedzie? — zapytał Bianchon.
— U pani baronowéj de Nucingen.
— U córki pana Goriot — dorzucił student.
Przy tych słowach oczy wszystkich zwróciły się na ex-fabrykanta, który spoglądał na Eugieniusza z pewnym rodzajem zazdrości.
Rastignac zatrzymał się na ulicy Saint-Lazare, przed jednym z tych domów o wysmukłych kolumnach i lekkich portykach, które uchodzą za wzór piękna w Paryżu. Był-to dom prawdziwie bankierski, pełen wymysłów kosztownych, strojny w sztukaterye i mozajki marmurowe. Znalazł panią de Nucingen w małym saloniku, obwieszonym malowidłami włoskiemi, którego ozdoby przypominały kawiarnię. Baronowa była smutna. Usiłowała szczerze ukryć swe zmartwienie i przez to właśnie obudziła ciekawość Eugieniusza, który spodziewał się, że jego obecność uszczęśliwi tę kobietę, a tymczasem znalazł ją zrozpaczoną. Zawód ten podrażnił jego miłość własną.
— Bardzo niewiele jeszcze mam prawa do zaufania pani — rzekł Eugieniusz, który usiłował nadaremnie zbadać przyczynę jéj zakłopotania, spodziewam się jednak, że pani powiedziałaby mi z całą otwartością, gdybym jéj zawadzał.
— Zostań pan — rzekła baronowa — bez pana byłabym zupełnie samotna. Nucingen nie będzie na obiedzie, a ja nie chciałabym zostać sama jedna, potrzebuję dziś rozrywki.
— Coż to pani?
— O! panu tego nie powiem — zawołała — prędzéj każdemu innemu.
— A ja chcę wiedziéć. Bo widocznie tajemnica pani ma jakiś związek z moją osobą.
— Być może! Ale nie — poprawiła się — to po prostu sprzeczki małżeńskie, które trzeba pogrzebać na dnie serca. Czyż nie mówi-
Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 116.jpeg
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.