Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 112.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ojciec Goriot pochwycił w lot wyrazy studenta, tak jak pies zda się chwytać skinienie swego pana.
— Dobrze to być mężczyzną — rzekła pani Vauquer — opływacie panowie jak pączki w maśle i robicie wszystko, co się wam podoba.
— Jak pan wróciłeś do domu? — zapytał Vautrin.
— Piechotą — odparł Eugieniusz.
— Co do mnie — rzekł kusiciel — nie zadawalniałbym się półprzyjemnościami; chciałbym pojechać powozem, przepędzić wieczór we własnéj loży i wygodnie powrócić do domu. Wszystko lub nic, to moja zasada.
— Bardzo chwalebna — rzekła pani Vauquer.
— Czy nie pójdziesz pan do pani de Nucingen? — rzekł Eugieniusz zcicha do Goriot’a. — Jestem pewien, że przyjmie dziś pana z otwartemi rękoma, bo zechce dowiedziéć się tysiąca drobnych szczegółów dotyczących mojéj osoby. Wiadomo mi, że pani Delfina oddałaby wszystko w świecie, żeby tylko być w domu kuzynki mojéj, wicehrabiny de Beauséant. Otóż nie zapomnij pan powiedzieć baronowéj, że ja zrobię wszystko, co będzie w mojéj mocy, żeby spełnić jéj życzenie.
Rastignac odszedł pośpiesznie do Szkoły Prawa, pragnął bowiem jak najmniéj czasu spędzać w tym wstrętnym domu. Cały dzień prawie błąkał się bez celu, dręczony tą gorączką głowy, któréj doznaje młodzież oddająca się zbyt wybujałéj nadziei. Przechadzał się właśnie po ogrodzie Luksemburskim, zatopiony w głębokich rozmyślaniach o życiu społeczném, na które naprowadziło go rozumowanie Vautrin’a, gdy spotkał się oko w oko z Bianchon’em.
— Zkąd-żeś-to wziął tę minę poważną? — zapytał student medycyny, biorąc go pod ramię i idąc z nim w stronę pałacu.
— Dręczą mnie myśli niedobre.
— Jakie? W każdym razie nie trudno się z nich wyleczyć.
— Jakim-że-to sposobem?
— Jedyny sposób: ulegać im bez oporu.
— Kpisz sobie, nie wiedząc, o co chodzi. Czytałeś Roussa?
— Czytałem.
— Czy przypominasz sobie ten ustęp, gdzie autor zapytuje, co-by czytelnik zrobił, gdyby mógł, nie ruszając się z Paryża, siłą woli tylko zabić jakiegoś mandaryna w Chinach?
— Przypominam.
— I cóż ty na to?
— Zachciałeś! Ja myślę już o trzydziestym trzecim mandarynie.