Strona:PL Honoryusz Balzac-Komedya ludzka tom III 078.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łą istotą, lubo zajęcie jego nie podobało się bardzo córkom i zięciom. Przez pięć lat opierał się ich naleganiom, aż wreszcie zgodził się wycofać z handlu kapitał powiększony dochodem z lat ostatnich. Pani Vauquer, do któréj przeniósł się w tym czasie, rachowała mu mniéj więcéj dziesięć tysięcy liwrów dochodu. Rozpacz popchnęła biedaka do znanéj nam gospody, gdyż przekonał się, że obaj zięciowie wzbraniają swym żonom wziąć ojca do siebie a nawet, co gorsza, przyjmować otwarcie jego odwiedziny.
Oto wszystko, co mógł powiedziéć o ojcu Goriot niejaki pan Muret, który nabył po nim handel. Rastignac przekonał się więc, że przypuszczenia księżny de Langeais były sprawiedliwe. W tém miejscu kończy się wstęp do téj głuchéj, lecz przerażającéj tragiedyi paryskiéj.
W pierwszych dniach grudnia Rastignac otrzymał dwa listy: od matki i od starszéj siostry. Spostrzegłszy to pismo tak dobrze znane, zadrżał z radości i trwogi. Dwie cieniuchne ćwiartki papieru miały skazać na śmierć lub życie wszystkie jego nadzieje. Trwoga przejmowała go na myśl, że rodzice żyli w niedostatku i obawiał się, czy nie zażądał od nich ostatniéj kropli krwi, któréj nie odmówiono-by ukochanemu dziecięciu. List matki był następującéj treści:
„Drogie dziecię, posyłam ci to, czego żądasz. Zrób dobry użytek z tych pieniędzy, bo drugi raz nie byłabym w stanie zebrać tak wielkiéj sumy bez wiedzy ojca, nawet gdyby szło o zachowanie ci życia; zresztą kto wie, czyby to nie zakłóciło harmonii naszych stosunków rodzinnych? Chcąc jeszcze raz dostać tyle pieniędzy, musielibyśmy obciążyć majątek długami. Trudno mi wyrokować o twych projektach, bo ich nie znam, zastanawia mię tylko to, że obawiasz się powierzyć je matce. Nie trzeba było pisać całych tomów, dla matki dość jednego słowa, a słowo to wybawiłoby mię z trwożliwéj niepewności. Nie chcę taić, że list twój sprawił na mnie bolesne wrażenie. Synu drogi! co mogło cię skłonić, byś obudził tak wielki niespokój w sercu mojém? Pisząc to do mnie, musiałeś cierpiéć wiele, bo ja-m téż wiele cierpiała czytając wyrazy skreślone twą ręką. Zastanów się, na jaką to wchodzisz drogę? Czyliż życie i szczęście twoje zasadzać się ma na tém, byś wydawał się innym, niż jesteś w rzeczy saméj; czyż potrzeba ci bywać w świecie, skoro to pociąga za sobą wydatki pieniężne, których nie możesz ponosić i stratę czasu, który z korzyścią poświęcić możesz nauce? Zawierz sercu matki, dobry mój Eugieniuszu, i bądź przekonany, że drogi kręte nie wiodą do wielkiego celu. Młody człowiek w twojém położeniu powinien się starać o dwie cnoty: o cierpliwość i rezygnacyą. Nie robię ci wymówek, nie chciałabym najmniejszą goryczą zaprawiać naszéj ofiary. Słowa moje to są słowa matki ufnéj