Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 296.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gotów użyć nawet trucizny, jeśli nie z nienawiści ku wam, to ku mnie.
Viniciusz uśmiechnął się na to i odrzekł:
— Ona była na rogach dzikiego tura, a przecie Chrystus ją ocalił.
— To uczcij go stuwołem — odpowiedział z odcieniem zniecierpliwienia Petroniusz, ale nie każ mu ocalać jej po raz drugi... Czy pamiętasz, jak Eol przyjął Odysseusza, gdy wrócił prosić go powtórnie o pomyślny ładunek wiatrów? Bóstwa nie lubią się powtarzać.
— Gdy wróci jej zdrowie — odrzekł Viniciusz — odwiozę ją do Pomponii Graeciny.
— I uczynisz tem słuszniej, że Pomponia leży chora. Mówił mi o tem krewny Aulusów, Antistius. Tu zajdą tymczasem takie rzeczy, że ludzie o was zapomną, a w dzisiejszych czasach najszczęśliwsi ci, o których zapomniano. Niech Fortuna będzie wam słońcem w zimie, a cieniem w lecie!
To rzekłszy, pozostawił Viniciusza jego szczęściu, sam zaś poszedł wybadać Teoklesa o zdrowie i życie Lygii.
Lecz jej nie groziło już niebezpieczeństwo. W podziemiach, przy wycieńczeniu, pozostałem po więziennej gorączce, byłoby ją dobiło zgniłe powietrze i niewygody, lecz teraz otaczała ją najtkliwsza opieka i nietylko dostatek, ale i przepych. Z rozkazu Teoklesa, po upływie dwóch dni poczęto ją wynosić do ogrodów, otaczających willę, w których pozosta-