Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 225.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jednak napróżno szukał oczyma Lygii, myśląc przytem, że może jej wcale nie zobaczyć, dopóki będzie żywa. Piwnic było kilkanaście, połączonych ze sobą świeżymi przekopami, czeladź zaś grabarska wchodziła tylko do tych, z których trzeba było zabierać ciała zmarłych, zdjął go więc strach, że to, co kosztowało tyle trudów, może mu na nic nie posłużyć.
Na szczęście jego patron przyszedł mu z pomocą.
— Ciała trzeba zaraz wynosić — rzekł — bo zaraza najbardziej szerzy się przez trupy. Inaczej pomrzecie, i wy, i więźniowie.
— Na wszystkie piwnice jest nas dziesięciu — odrzekł strażnik — i musimy przecie spać.
— To ja ci zostawię czterech moich ludzi, którzy w nocy będą chodzili po piwnicach i patrzyli, czy kto nie umarł.
— Wypijemy jutro, jeśli to uczynisz. Każdego trupa niech zaniosą do próby, bo przyszły rozkazy, by umarłym przekłówać szyje, a potem zaraz z nimi do Dołów!
— Dobrze, ale wypijemy! — ozwał się dozorca.
Poczem wyznaczył czterech ludzi, a między nimi Viniciusza, z pozostałymi zaś zabrał się do wkładania trupów na nosze.
Viniciusz odetchnął. Był pewien przynajmniej tego, że teraz odnajdzie Lygię.
I naprzód począł przeglądać starannie pierwsze podziemie. Zajrzał do wszystkich ciemnych kątów,