Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Chłopiec podniósł oczy w górę:
— Choćbym sam miał potem umrzeć.
Wtem Viniciusz przestał się modlić i rzekł:
— Powiedz stróżom, by włożyli ją do trumny, jak umarłą. Ty dobierz pomocników, którzy w nocy wyniosą ją razem z tobą. W pobliżu Cuchnących dołów znajdziecie czekających z lektyką ludzi, którym oddacie trumnę. Stróżom obiecaj ode mnie, że dam im tyle złota, ile każdy w płaszczu zdoła unieść.
I gdy tak mówił, twarz jego straciła zwykłą martwotę, zbudził się w nim żołnierz, któremu nadzieja wróciła dawną energię.
Nazaryusz zaś spłonął z radości i wzniósłszy ręce, zawołał:
— Niech Chrystus uzdrowi ją, albowiem będzie wolna.
— Mniemasz, że stróże się zgodzą? — spytał Petroniusz.
— Oni, panie? Byle wiedzieli, że nie spotka ich za to kara i męka!
— Tak jest! — rzekł Viniciusz. — Stróże chcieli się zgodzić nawet na jej ucieczkę, tembardziej pozwolą ją wynieść jako umarłą.
— Jest wprawdzie człowiek — rzekł Nazaryusz — który sprawdza rozpalonem żelazem, czy ciała, które wynosimy, są martwe. Ale ten bierze nawet po kilka sestercyi za to, by nie dotykał że-