Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.3 132.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzić ze sobą małego Rufiusa... Może dlatego, by swą urodą zmiękczył serce Cezara. Na nieszczęście, dziecko, zmorzone snem, usnęło w czasie czytania, jak niegdyś Wespazyan, co widząc Ahenobarbus, cisnął w nie puharem i skaleczył je ciężko. Poppea zemdlała, wszyscy zaś słyszeli, jak Cezar rzekł: „Dość mam tego przypłodka!“ a to wiesz: tyle znaczy, co śmierć!
— Nad Augustą zawisła kara Boża — odpowiedział Viniciusz — ale czemu mi to mówisz?
— Mówię dlatego, że ciebie i Lygię ścigał gniew Poppei, teraz zaś ona, zajęta własnem nieszczęściem, może poniecha zemsty i łatwiej da się przejednać. Zobaczę ją dziś wieczór i będę z nią mówił.
— Dzięki ci. Zwiastujesz mi dobrą nowinę.
— A ty się wykąp i spocznij. Usta masz sine i cień z ciebie pozostał.
Lecz Viniciusz spytał:
— Zali nie mówiono, kiedy odbędzie się pierwszy ludus matutinus?
— Za dziesięć dni. Ale wezmą pierwej inne więzienia. Im więcej zostanie nam czasu, tem lepiej. Nie wszystko jeszcze stracone.
I tak mówiąc, mówił to, w co sam już nie wierzył, wiedział albowiem doskonale, że, skoro Cezar, w odpowiedzi na prośbę Aliturusa, znalazł wspaniale brzmiącą odpowiedź, w której porównał się z Brutusem, to dla Lygii niema już ratunku. Ukrył też przez litość, co słyszał u Senecia, że Cezar