Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 217.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tigellinus zmieszał się. Nero zaś po chwili, jakby chcąc zmienić rozmowę, dodał:
— Lato idzie... O, jak ten Rzym musi teraz cuchnąć!.. A jednak na letnie igrzyska trzeba tam będzie wrócić.
Wtem Tigellinus rzekł:
— Gdy odprawisz augustianów, Cezarze, pozwól mi na chwilę zostać ze sobą...
W godzinę później Viniciusz, wracając z Petroniuszem z cesarskiej willi, mówił:
— Miałem przez ciebie chwilę trwogi. Sądziłem, żeś się po pijanemu zgubił bez ratunku. Pamiętaj, że igrasz ze śmiercią.
— To jest moja arena — odrzekł niedbale Petroniusz — i bawi mnie poczucie, że jestem na niej najlepszym z gladyatorów. Patrzże, jak się skończyło. Wpływ mój urósł jeszcze tego wieczoru. Odeśle mi swoje wiersze w puszce, która (chcesz się założyć?) będzie ogromnie bogata i ogromnie w złym smaku. Każę memu lekarzowi trzymać w niej środki czyszczące. Ja uczyniłem to i dlatego jeszcze, że Tigellinus widząc, jak takie rzeczy się udają, zechce mnie niechybnie naśladować, i wyobrażam sobie, co się stanie, skoro ruszy konceptem. To będzie jak gdyby pirenejski niedźwiedź chciał chodzić po linie. Będę się śmiał jak Demokryt. Gdybym koniecznie chciał, potrafiłbym może zgubić Tigellina i zostać na jego miejscu prefektem pretorianów. Wówczas miałbym w ręku samego Ahe-