Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 215.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

To rzekłszy, wyciągnął swą tłustą, pokrytą rdzawym włosem rękę do złotego kandelabru, złupionego w Delfach, by spalić wiersze.
Lecz Petroniusz odebrał mu je, nim płomień dotknął papirusu.
— Nie, nie! — rzekł — nawet tak niegodziwe należą do ludzkości. Zostaw mi je.
— Pozwól mi w takim razie odesłać ci je w puszce mego pomysłu — odpowiedział, ściskając go Nero.
I po chwili mówić począł:
— Tak jest. Masz słuszność. Mój pożar Troi nie dość świeci, mój ogień nie dość parzy. Myślałem jednak, że gdy wyrównam Homerowi, to wystarczy. Pewna nieśmiałość i małe rozumienie o sobie przeszkadzały mi zawsze. Tyś mi otworzył oczy. Ale czy wiesz dlaczego jest tak jak mówisz? Oto, gdy rzeźbiarz chce stworzyć postać boga, szuka sobie wzoru, jam zaś nie miał wzoru. Nie widziałem nigdy płonącego miasta i dlatego w opisie moim brak prawdy.
— Więc ci powiem, że trzeba jednak być wielkim artystą, by to rozumieć.
Nero zamyślił się, po chwili zaś rzekł:
— Odpowiedz mi, Petroniuszu, na jedno pytanie: czy ty żałujesz, że Troja się spaliła?
— Czy żałuję?.. Na chromego małżonka Wenery, bynajmniej! I powiem ci, dlaczego! Oto Troja nie spaliłaby się, gdyby Prometeusz nie podarował