Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 207.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dzie, a w końcu obiecuje szczęśliwość jako morze nieprzebrane bez końca. Jakże więc, Petroniuszu, możesz mówić, że ta nauka psuje życie, skoro ona je naprawia i skoro sam byłbyś stokroć szczęśliwszym i pewniejszym, gdyby ona ogarnęła tak świat, jak ogarnęło go wasze władztwo rzymskie“.
— Tak mówił Paweł, o Lygio, a wówczas Petroniusz rzekł: „to nie dla mnie“, i udając śpiącego, wyszedł, a na odchodnem rzekł jeszcze: „Wolę moją Eunice, niż twoją naukę, Judejczyku, ale nie chciałbym walczyć z tobą z mownicy“. Lecz ja słuchałem słów jego całą duszą, a gdy mówił o niewiastach naszych, całem sercem wielbiłem tę naukę, z której wyrosłaś, jako na wiosnę wyrastają lilie z bujnej roli. I myślałem wówczas: oto Poppea porzuciła dwóch mężów dla Nerona, oto Kalwia Krispinilla, oto Nigidia, oto wszystkie niemal, które znam, prócz jednej Pomponii, kupczyły wiarą i przysięgami, i tylko ta jedna, i tylko ta moja, nie odstąpi, nie zwiedzie i nie przygasi ogniska, choćby mnie zawiodło i odstąpiło wszystko, w czem położyłem ufność. Więc mówiłem do ciebie w duszy: czemże ci się odwdzięczę, jeśli nie miłością i czcią? Czyś ty czuła, żem tam w Antium przemawiał do ciebie i rozmawiałem ciągle, bezustanku, jak gdybyś była przy mnie. Stokroć cię więcej kocham za to, żeś uciekła przede mną z domu Cezara. Nie chcę go już i ja. Nie chcę jego rozkoszy i muzyki,