Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.2 157.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakby chcąc się upewnić, że ją odnalazł i że jest przy niej:
— O Lygio! o Lygio!...
Wreszcie jął ją rozpytywać, co się działo w jej duszy, a ona przyznała mu się, że go pokochała jeszcze w domu Aulusów, i że gdyby ją był odprowadził do nich z Palatynu, byłaby wyznała im swoją miłość i starała się przebłagać ich gniew na niego.
— Ja ci przysięgam, — rzekł Viniciusz — że mnie w myśli nawet nie postało odbierać cię Aulusom. Petroniusz powie ci kiedyś, żem już wówczas mówił mu, że cię kocham i że pragnę cię zaślubić. Powiedziałem mu: niech omaści drzwi moje wilczym tłuszczem i niech zasiądzie przy mojem ognisku! Ale on mnie wyśmiał i podał Cezarowi myśl, by cię zażądał jako zakładniczki i oddał mnie. Ileż razy przeklinałem go w moim żalu, ale może to pomyślny los tak zrządził, bo inaczejbym nie poznał chrześcijan i nie zrozumiał ciebie...
— Wierz mi, Marku, — odrzekła Lygia — że to Chrystus umyślnie prowadził cię ku sobie.
Viniciusz podniósł głowę z pewnem zdziwieniem.
— Prawda! — odpowiedział z żywością — wszystko składało się tak dziwnie, żem, szukając ciebie, spotkał się z chrześcijanami... W Ostrianum ze zdumieniem słuchałem Apostoła, bom takich rzeczy nigdy nie słyszał. To tyś modliła się za mnie.
— Tak! — odpowiedziała Lygia.