Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 267.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

charzowi i zapewniając, że postara się go od Viniciusza odkupić. Wesołość jego mąciła jedynie myśl, że nocą trzeba będzie pójść do Ostrianum, pocieszał się jednak, że to będzie w przebraniu, pociemku i w towarzystwie dwóch ludzi, z których jeden jest, jako siłacz, bożyszczem całego Rzymu, drugi patrycyuszem i wysokim urzędnikiem wojskowym. „Choćby Viniciusza i odkryli — mówił sobie — nie ośmielą się podnieść na niego ręki, co do mnie zaś, będą mądrzy, jeśli zobaczą choć koniec mego nosa“.
Poczem jął sobie przypominać rozmowę z robotnikiem i rozpamiętywanie to nową napełniło go otuchą. Nie miał najmniejszej wątpliwości, że ów robotnik był Ursusem. Wiedział z opowiadań Viniciusza i tych, którzy przeprowadzali Lygię z pałacu Cezara, o niezwykłej sile tego człowieka. Otóż, ponieważ u Euriciusza wypytywał o ludzi wyjątkowo silnych, nie było nic dziwnego, że wskazano mu Ursusa. Potem zmieszanie i wzburzenie robotnika na wzmiankę o Viniciuszu i Lygii nie pozwalało wątpić, że osoby te szczególniej go obchodzą; robotnik wspominał także o pokucie za zabicie człowieka, Ursus zaś zabił Attacina; nakoniec rysopis robotnika odpowiadał zupełnie temu, co Viniciusz opowiadał o Lygu. Jedno tylko zmienione imię mogło wzbudzać wątpliwość, lecz Chilo już wiedział, że chrześcijanie często przy chrzcie przyjmują nowe imiona.
— Jeśli Ursus zabije Glauka — mówił sobie Chilo — to będzie jeszcze lepiej, jeśli zaś nie za-