Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 207.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zapisywał sobie w pamięci tych senatorów i rycerzy, którzy w chwili, gdy Petroniusz cofnął się w głąb' sali, otoczyli go zaraz, mniemając, że po tem co zaszło, on będzie stanowczo pierwszym ulubieńcem Cezara.
Petroniusz zaś, wyszedłszy z pałacu, udał się do Viniciusza i opowiedziawszy mu zajście z Cezarem i Tigellinem, rzekł:
— Nietylko odwróciłem niebezpieczeństwo od Aulusa Plauciusza i Pomponii, a zarazem od nas obydwóch, ale nawet od Lygii, której nie będą poszukiwali, choćby dlatego, że namówiłem tamtą miedzianobrodą małpę, by pojechała do Antium, a stamtąd do Neapolis lub Baiae. I pojedzie, w Rzymie bowiem nie śmiał dotąd wystąpić publicznie w teatrze, wiem zaś, że oddawna ma zamiar wystąpić w Neapolis. Potem marzy o Grecyi, gdzie chce mu się śpiewać we wszystkich znaczniejszych miastach, a potem wraz ze wszystkimi wieńcami, które mu ofiarują „Graeculi“, odprawić tryumfalny wjazd do Rzymu. Przez ten czas będziemy mogli szukać Lygii swobodnie i ukryć ją bezpiecznie. A cóż? Czy nasz szlachetny filozof nie był dotąd?
— Twój szlachetny filozof jest oszust. Nie! nie był, nie pokazał się i nie pokaże się więcej!
— A ja lepsze mam pojęcie, jeśli nie o jego uczciwości, to o rozumie. Upuścił już raz krwi twemu workowi i przyjdzie, choćby po to, żeby jej upuścić po raz drugi.