Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 185.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Lecz, wróciwszy, rozkazał wezwać do siebie Teireziasza.
— Czy Eunice dostała chłostę? — spytał go.
— Tak, panie. Nie pozwoliłeś jednak przecinać skóry.
— Czym nie wydał co do niej innego rozkazu?
— Nie, panie — odpowiedział z niepokojem „atriensis“.
— To dobrze. Kto z niewolników jest jej kochankiem?
— Nikt, panie.
— Co o niej wiesz?
Teireziasz począł mówić nieco niepewnym głosem:
— Eunice nigdy nie opuszcza nocą cubikulum, w którem sypia ze starą Akryzyoną i Ifidą; nigdy po twej kąpieli, panie, nie zostaje w łaźni... Inne niewolnice śmieją się z niej i nazywają ją Dyanną.
— Dosyć — rzekł Petroniusz. — Mój krewny, Viniciusz, któremu darowałem dziś rano Eunice, nie przyjął jej, więc pozostanie w domu. Możesz odejść.
— Czy wolno mi jeszcze mówić o Eunice, panie?
— Kazałem ci mówić wszystko, co wiesz.
— Cała „familia“ mówi, panie, o ucieczce dziewicy, która miała zamieszkać w domu szlachetnego Viniciusza. Po twojem odejściu Eunice przyszła do mnie i powiedziała mi, iż zna człowieka, który potrafi ją odnaleść.
— A! — rzekł Petroniusz. — Co to za człowiek?