Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 155.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Oto krew, panie! broniliśmy! Oto krew, panie! oto krew !...
Lecz nie zdołał dokończyć, gdyż Viniciusz chwycił bronzowy świecznik i jednem uderzeniem strzaskał czerep niewolnika, poczem objąwszy się za głowę rękoma, wpił palce we włosy, powtarzając chrapliwie:
Me miserum! Me miserum!...
Twarz mu posiniała, oczy uciekły pod czoło, piana wystąpiła na usta.
— Rózeg!!! — ryknął wreszcie nieludzkim głosem.
— Panie! Aaaa!... ulituj się! — jęczeli niewolnicy.
Lecz Petroniusz podniósł się z wyrazem niesmaku w twarzy.
— Chodź, Chryzotemis! — rzekł — jeśli chcesz patrzeć na mięso, każę odbić sklep rzeźnika na Karynach.
I wyszedł z atrium, w całym zaś domu, ubranym w zieleń bluszczów i gotowym do uczty, rozległy się po chwili jęki i świst rózeg, który trwał niemal do rana.