Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Quo vadis t.1 019.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Viniciuszu! Viniciuszu! Chce mi się prawie powiedzieć, że nie byłbyś do tego zdolny. A wiesz dlaczego? Oto takie rzeczy się robi, ale się o nich nie mówi nawet warunkowo. Co do mnie, śmiałbym się na jego miejscu z Poppei, śmiałbym się z Miedzianobrodego i formowałbym sobie legie, ale nie z Iberów, tylko z Iberek. Co najwyżej, pisałbym epigramata, którychbym zresztą nie odczytywał nikomu, jak ten biedny Ruffinus.
— Miałeś mi opowiedzieć jego historyę.
— Opowiem ci ją w unctuarium.
Ale w unctuarium uwaga Viniciusza zwróciła się na co innego, mianowicie na cudne niewolnice, które czekały tam na kąpiących się. Dwie z nich, Murzynki, podobne do wspaniałych posągów z hebanu, poczęły maścić ich ciała delikatnemi woniami Arabii, inne, biegłe w czesaniu Frygijki, trzymały w rękach miękkich i giętkich, jak węże, polerowane stalowe zwierciadła i grzebienie, dwie zaś, wprost do bóstw podobne greckie dziewczyny z Cos, czekały jako „vestiplicae“, aż przyjdzie chwila posągowego układania fałd na togach panów.
— Na Zeusa Chmurozbiórcę! — rzekł Marcus Viniciusz — jaki ty masz u siebie wybór!
— Wolę wybór, niż liczbę — odpowiedział Petroniusz. — Cała moja „familia“ [1] w Rzymie nie przenosi czterystu głów i sądzę, że do osobistej po-

  1. Niewolnicy domowi, zwali się „familia“.