Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 234.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chwili, że choćby sam Szwarc był kowalem, jeszczeby z rozkoszą całowała jego okopcone czoło, jeszczeby pełna szczęścia złożyła główkę na jego dzielnej, choćby kowalskim fartuchem pokrytej, piersi.
— Jak mi w oczach ciemno!... Jam nie wiedziała, że go tak kocham — mówiła cała drżąca i rozpłoniona.
Pierś jej wznosiła się szybko. Znów jakaś rzewniejsza myśl ubrała jej czoło w blaski anielskie, rzuciła się na kolana przed obrazem Bogarodzicy.
— Matko Boża! — zawołała głośno. — Jeżeli kto ma cierpieć, lub umrzeć, niech ja cierpię, a jego chroń i kochaj Mateczko moja Najświętsza!
Wstała spokojna i tak jasna światłem miłości, że, rzekłbyś, w ciemnym pokoiku świeciła jak srebrna lampka przed obrazem Bogarodzicy.
Przez parę następnych dni Augustynowicz nie pokazywał się wcale; przyszedł za to Pełski i, wedle przewidywań Malinki, oświadczył się o rękę Luli. Ujrzawszy twarz kuzynki spokojną i pełną