Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 181.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że musiała pójść na cmentarz, i sam nie wiedział, dlaczego myśl owa rozgniewała go tym razem. Tymczasem zapalił świecę i jął chodzić po pokoju. Przypadkowo wzrok jego padł na portret Potkańskiego; Szwarc nie znał go, a nie lubił, chociaż na usprawiedliwienie antypatyi, zaledwie mógł przytoczyć słowo „panicz”.
Teraz gdy znów spojrzał w owo szerokie, pogodne oblicze, prawie nienawiść błysnęła mu w oczach.
— Ostatecznie i dla niej jestem tylko konterfektem tamtego — myślał.
Nie była to prawda. Szwarc różnił się charakterem od Potkańskiego i Helena kochała już dziś Szwarca dla Szwarca; niemniej ta myśl ubodła go, dużo byłby dał, gdyby Helena nie była żoną ongi tamtego i gdyby nie miała z nim dziecięcia.
— I ja będę miał dziecię — rzekł Szwarc — syna, którego wychowam na dzielnego i twardego męża... Ha, gdyby to przyszłe dziecię było mojem i... Luli!