Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 180.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mięć, przytem, w tej chwili więcej niż kiedykolwiek wierzył we wzajemność Luli. „Czy mam prawo łamać i jej szczęście?” Ta głupia i niedołężna myśl huczała w nim, jak ostatnie strzały zwyciężonych wojsk, rozbił ją jednak refleksyą, że między nim i Heleną stoi obowiązek, między nim i hrabianką — nic.
Inne tkwiły trudności w następstwach postanowienia Szwarca. Postanowienie było uczciwem, a jednak żeby go zmienić w czyn, należało skłamać i potem kłamać przez całe życie, udając miłość.
— Złe następstwem dobrego! Eh, czy nie przyjdzie zwaryować — myślał Szwarc. — A to życie się plącze, jak nić. Każdy kręci się za szczęściem, jak pies za własnym ogonem, i każdy z równem powodzeniem go goni.
Ho! Szwarc, nie lubiący deklamacyi, wpadał jednak w dyalektykę nieszczęścia. Taka filozofia ma jednak urok: człowiek lubi swą niedolę, jak dolę.
Tymczasem zapadał wieczór, a Heleny nie było widać. Szwarc przypuszczał,