Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 125.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ny, drewniany krzyż, a na nim białą farbą były napisane słowa:
„Gustaw... zmarły dn... r...”
Promienie wieczorne malowały niby na krwawo litery napisu.
— Chodźmy stąd... ciemno się robi — szepnęła Helena, tuląc głowę do ramienia Szwarca.
Gdy wchodzili do miasta, mrok już zaczynał się na dobre, ale zabierało się na noc pogodną. Księżyc wielki, czerwonego koloru, wytoczył się z za Dniepru. W gęstych alejach Żandarmskiego ogrodu, tu i owdzie słychać było czyjeś kroki; z jednego okna, otwartego w przyległym pawilonie, słychać było tony fortepianu; jakiś młodziutki głosik śpiewał pieśń Szuberta; tony drgały w ciepłem powietrzu — daleko, daleko na stepie odezwała się trąbka pocztarska.
— Śliczna noc — mówiła zcicha Helena. — Dlaczegoś smutny jakiś, Józefie?
— Siądźmy trochę — rzekł Szwarc — zmęczony jestem.
Siedli i, oparłszy się o ramiona, zadumali się trochę oboje. Nagle z zadu-