Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 119.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nieć. Ty mi go zastępujesz, Józefie, ale pozwól mi się i za niego pomodlić czasem.
Szwarcowi było wszystko jedno dlaczego i za kogo się Helena modliła; odrzekł więc z uśmiechem pełnym pobłażania:
— Dobrze, Heleno, pamiętaj o swoich zmarłych, tylko kochaj żywych — dodał, pochylając głowę ku jej twarzy.
Lekkie przyciśnięcie do piersi ramienia Szwarca było odpowiedzią ze strony Heleny.
Spojrzała mu w oczy, potem zarumieniła się, jak dziewczynka.
Szwarc ze swej strony nakrył dłonią, maleńką, wspierającą się na jego ramieniu rękę i... był zupełnie szczęśliwy.
Poszli na cmentarz. Po drodze spotkali Augustynowicza; szedł, paląc cygaro obok dwuch dam, z których jedna była matką, druga córką. Augustynowicz prowadził córkę pod rękę; matka podążała z boku trochę: przeszkadzała jej otyłość, trochę pośpiech, a nakoniec i gorąco. Augustynowicz widocznie był wymowny, bo panna zatrzymywała się chwilami od śmie-