Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 110.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nic, to moje wspomnienia. E, ze mną bywało inaczej, szalałem parę razy jak waryat. Raz nawet, mimo biedy, próbowałem być porządnym człowiekiem, trudno było, ale próbowałem.
— A skończyło się?
— Prozaicznie. Dawałem lekcye u jednego właściciela domu. Było tam dwoje dzieci: małoletni syn i dorosła córka; syna uczyłem, a córkę kochałem. Otóż pewnego wieczoru łzy mi stanęły w oczach i powiedziałem jej to, ona zmieszała się trochę, a potem się roześmiała. Nie uwierzysz Szwarc, co to był za brzydki śmiech! bo widziała, ile to mnie kosztuje, a sama mnie ciągnęła poprzednio. Nakoniec poszła do mamy na skargę.
— A mama?
— Mama powiedziała mi: po pierwsze, żem szubrawiec, na co jej się ukłoniłem; po drugie, żebym sobie poszedł; a po trzecie, cisnęła mi na ziemię pięć rubli, które podniosłem, bo mi się należały, i upiłem się za nie tego dnia wieczorem i na drugi dzień rano.
— A potem?