Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 108.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

to ciszej, to głośniej, to sapiąc, to dmuchając, to gwiżdżąc.
Szwarc zbudził go.
Postanowił koniecznie go uściskać.
Augustynowicz wytrzeszczył nań ździwiono oczy i w pierwszej chwili zawołał:
— Idź-że do...
Szwarc roześmiał się wesoło.
— Dobranoc! — rzekł mu Augustynowicz — powiem ci jutro, skąd wracasz, dziś spać mi się chce, dobranoc.
Nazajutrz była niedziela. Rankiem Szwarc nalewał herbatę, Augustynowicz leżał jeszcze na łóżku i, patrząc w sufit, palił fajkę. Obaj myśleli o dniu wczorajszym.
Wreszcie Augustynowicz odezwał się pierwszy:
— Wiesz, Szwarc, co mi przyszło do głowy?
— Nie wiem.
— To ci powiem: że nie warto życia wiązać z pierwszą lepszą kobietą, jak Jowiszowi dobrze życzę, nie warto! Są jednak rzeczy lepsze na świecie.
— Skądże ci te myśli?