Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 101.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Chciałem cię ostrzedz — mówił Gustaw. — Przysyłają jej dwa tysiące złotych rocznie, a tam trzeba pięć do sześciu... Resztę ja zarabiałem... Odsuńcie świecę i zwilżcie mi usta... pracowałem... odejmowałem sobie od ust, nie dosypiałem... Po dwa dni czasem nic w ustach nie miewałem... Podnieście mnie trochę i oprzejcie wyżej... Nie mogę mówić... Jest tam jeszcze dla niej trzydzieści rubli w tej skrzynce... Ciemno mi... Niech odpocznę...
Cicho było w izbie; tylko mysz w drugim kącie szeleściła kawałkiem papieru... Śmierć zstępowała.
— Chciałbym skończyć naszą pracę — mówił dalej Gustaw. — Powiedzcie im, niech się nie kłócą... Zimno mnie ogarnia... Ciekawym, czy też jest jakie niebo lub piekło!... Nie modliłem się nigdy... ale, ale...
Wasilkiewicz pochylił się ku niemu i spytał cicho:
— Gustawie, ty wierzysz w nieśmiertelność?
Chory już nie mógł mówić, kiwnął głową na znak potwierdzenia.