Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Na marne 096.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dalibóg, nie domyślam się.
— Gustaw.
— Gustaw?
— Aa! nagadał tam tym, co się wyśmiewali z ciebie tyle przyjemnych rzeczy, że zaręczam ci, iż nieprędko zapomną. Wiesz, jak on to umie! Myślałem, że ich licho porwie.
— Tegobym się nie spodziewał!
— Ale bo go już dawno nie widziałeś... Ech! on też zagrzązł w tę nieszczęsną miłość po uszy. A to tęgi chłopiec... i żal mi go. Powiedz, ty się na tem znasz lepiej, bardzo on chory?
— O, nie dobrze z nim!
— Cóż to? Astma?
Szwarc kiwnął ręką.
— Astma... nadmierna praca... zgryzoty...
— Szkoda!
Nagle czyjeś kroki dały się słyszeć na schodach, drzwi się otworzyły — wszedł Gustaw.
Był zmieniony do niepoznania. Skóra na jego twarzy wybielała dziwnie, stała się przezroczystą. Z tej twarzy wiało ja-