Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 1002.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

się okrutnie do domowych pieleszy i do żniw, więc niewiele pomogły i prośby, tak, że na Wniebowzięcie N. Panny byli już z powrotem — jeden w Bogdańcu, drugi w Zgorzelicach, przy siostrze.
I od tej pory zaczęło im się życie wlec dość jednostajnie, zapełnione pracą gospodarczą i zwykłemi wiejskimi zabiegami. Żniwa w położonych nizinnie Zgorzelicach, a zwłaszcza w Jagienkowych Moczydołach były wyśmienite, ale w Bogdańcu z powodu suchego roku, plon okazał się chudy, i nie trzeba było dużo trudu, by go zebrać. W ogóle skąpo tam było ziemi uprawnej, bo majętność była pod borem, a w skutek długiej niebytności panów, te nawet lechy, które już był karczunkiem przysposobił pod orkę opat, zapuszczono z braku rąk na nowo. Stary rycerz, jakkolwiek czuły na każdą stratę, nie brał tego zbytnio do serca, widział bowiem, iż przy pieniądzach łatwo będzie wprowadzić we wszystkiem ład i porządek — byle było tylko dla kogo trudzić się i pracować. Ale właśnie ta wątpliwość zatruwała mu pracę i dni. Rąk wprawdzie nie opuszczał, wstawał do dnia, jeździł do stad, doglądał robót polnych i leśnych, wybrał nawet miejsce na kasztel, i przysposabiał budulce, ale gdy po dniu znojnym słońce rozstapiało się w złotych i czerwonych blaskach zórz, nieraz chwytała go tęsknota okrutna, a obok niej i niepokój, jakiego przedtem nigdy nie doznawał: „Ja tu zabiegam, ja tu się mozolę — mówił sobie — a