Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0974.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Na głowę świętego Liboryusza! — zawołał w końcu mistrz — żelazne, panie, macie ręce.
A graf burgundzki dodał:
— I z lepszego, niż to żelaza. Takci zwinął ten tasak, jakby był z wosku.
— Nawet się nie spłonił, i żyły mu nie nabrały! — zawołał jeden z braci.
— Bo — odpowiedział Powała — prosty jest nasz naród, nie znający takich dostatków, jakie tu widzę, ale czerstwy.
A tu zbliżyli się ku niemu rycerze włoscy i francuzcy i poczęli się odzywać do niego swym dźwiękliwym językiem, o którym stary Maćko mówił, że jest taki, jakby kto cynowe misy potrząsał. Podziwiali tedy jego siłę, on zaś trącał się z nimi kielichem i odpowiadał:
— Często u nas przy biesiadach takie rzeczy czynią, a zdarzy się, że mniejszy tasak, to ci poniektóra dziewka zwinie.
Ale Niemcom, którzy lubili się chełpić między obcymi wzrostem i mocą, wstyd było — i brała ich złość, więc stary Helfenstein jął wołać przez cały stół:
— Hańba to dla nas! Bracie Arnoldzie von Baden, pokaż, że i nasze koście nie ze świec kościelnych uczynione! Dajcie mu tasak!
Służba przyniosła wnet tasak i położyła go przed Arnoldem, ale on, czy to, że zmieszał go widok tylu świadków, czy że siłę w palcach miał istotnie mniejszą od Powały, zgiął wprawdzie tasak przez połowę, ale nie zdołał go skręcić.