Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0965.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Prawda! — rzekł Zbyszko — wiecie, że tam jest Jagienka? Jest dworką przy księżnie Ziemowitowej. Ba, — ale przecie wiecie, boście ją sami tam przywieźli. Była i w Spychowie. Aż mi to dziwno, żeście mi nic o niej u Skirwoiłły nie wspomnieli.
— Nie tylko była w Spychowie, ale bez niej Jurand alboby dotychczas macał koszturem drogi, alboby zmarł gdzie przy drodze. Przywiozłem ją do Płocka wedle opatowego dziedzictwa a nie wspomniałem ci o niej, bo choćbym był wspomniał, byłoby to samo. Na nic tyś, niebożę, wówczas nie baczył.
— Wielce ona was kocha — rzekł Zbyszko. — Chwalić Boga, że nijakie listy nie były potrzebne, ale ona od księżny dostała listy za wami i przez księżnę od posłów krzyżackich.
— Niech Bóg za to dziewce błogosławi, bo lepszej na świecie nie ma! — rzekł Maćko.
Dalszą rozmowę przerwało im wejście Zyndrama z Maszkowic i Powały z Taczewa, którzy zasłyszawszy o wczorajszem omdleniu Maćka, przyszli go dziś odwiedzić.
— Pochwalony Jezus Chrystus! — rzekł przestąpiwszy próg, Zyndram. — Jakoże wam dziś?
— Bóg zapłać! Pomału! Zbyszko prawi, że byle mię wiater owiał, to będzie całkiem dobrze.
— Co nie ma być?... Będzie! Wszystko będzie dobrze — wtrącił Powała.
— Wywczasowałem się też na porządek! —