Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0759.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Bo tak mi coś do duszy gada, że Danuśka jest w Ragnecie — i tam się mniej strzegą, niż tu.
— Nie było czasu się rozgadać, bom i sam był utrudzon, i tyś ludzi po boru po klęsce zbierał. Ale teraz mówię, jako jest: chcesz-li ty zawsze tej dziewki szukać?
— Dyć to nie żadna dziewka, jeno moja niewiasta — odpowiedział Zbyszko.
Nastało milczenie, albowiem Maćko rozumiał dobrze, że nie masz na to odpowiedzi. Gdyby Danuśka dotąd była panną Jurandówną, byłby niechybnie stary rycerz namawiał bratanka, by jej poniechał, ale wobec świętości sakramentu, poszukiwanie stawało się prostą powinnością, i Maćko nie byłby nawet zadawał takiego pytania, gdyby nie to, że nie będąc obecny ni na ślubie, ni na weselu, mimowiednie uważał Jurandównę zawsze za dziewkę.
— Jużci! — rzekł po chwili. — Ale o com przez te dwa dni miał czas się spytać, tom się spytał, i rzekłeś mi, że nic nie wiesz.
— Bo nic nie wiem, jeno to, że chyba gniew Boski jest nademną.
Wtem Hlawa przypodniósł się z niedźwiedziej skóry, siadł i, nastawiwszy uszu, począł słuchać pilnie, a ciekawie.
A Maćko rzekł:
— Pókić sen nie zmorzy, gadaj: coś widział, coś robił i coś wskórał w Malborgu?
Zbyszko odgarnął włosy, które dawno nie