Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0733.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

samych Prus wpadają, zaś książę Witold nie tylko już ich nie hamuje, ale jeszcze się z frasunku niemieckiego śmieje i Żmujdzinom pomoc pocichu posyła.
— Rozumiem — rzekła Jagienka. — Ale jeśli pocichu ich wspomaga, to jeszcze wojny nie ma.
— Jest ze Żmujdzinami, a i z Witoldem w rzeczy już jest. Idą zewsząd Niemce bronić pogranicznych zamków, a radziby wielką wyprawę na Żmujdź uczynić, jeno z tem długo muszą czekać, aż do zimy, bo to jest kraj rozmokły i rycerzom nijak w nim wojować. Gdzie Żmujdzin przejdzie, tam Niemiec ulgnie, przeto zima Niemcom przyjaciółka. Ale z nastaniem mrozów ruszy się cała potęga krzyżacka, a zaś książę Witold pójdzie w pomoc Żmujdzinom — i pójdzie z pozwoleniem króla polskiego, boć to przecie zwierzchni pan i nad wielkim kniaziem i nad całą Litwą.
— To może i z królem będzie wojna?
— Mówią ludzie i tam u Krzyżaków i tu u nas, że będzie. Żebrzą już pono Krzyżacy pomocy po wszystkich dworach i kaptury im na łbach gorą, jako zwyczajnie na złodziejach, boć to przecie potęga królewska nie żart, a ponoć rycerstwo polskie, byle kto Krzyżaka wspomniał, zaraz w garście popluwa.
Westchnęła na to Jagienka i rzekła:
— Zawszeć to chłopu weselej na świecie, niż dziewce, bo, na ten przykład, ty sobie poje-