Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0666.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nęła pod nim, poczem zapadło między nimi milczenie, i tylko serca biły im mocno, jemu z żądzy, jej z jakiejś słodkiej odurzającej bojaźni.
Lecz początkowo żądza przemagała w Czechu całkiem nad tkliwością, i mówiąc, iż patrzy na Anulkę, jak wilk na jagnię, mówił prawdę. Dopiero tego wieczora, w którym ujrzał te mokre od łez policzki i rzęsy, zmiękło w nim serce. Wydała mu się dobra i jakaś blizka i jakaś swoja, że zaś i sam miał naturę uczciwą, a zarazem rycerską, nietylko więc nie wzbił się w pychę i nie zhardział na widok tych słodkich łez, ale stał się nieśmielszy i więcej na nią uważając. Opuściła go dawna niefrasobliwość w mowie, i choć jeszcze trochę dworował przy wieczerzy z bojaźliwości dziewczyny, ale już inaczej, a przytem służył jej tak, jak rycerz i giermek obowiązany był służyć szlachciance. Stary Maćko, pomimo, iż głównie myślał o jutrzejszej przeprawie i o dalszej podróży, spostrzegł to jednak, ale pochwalił go tylko za górne obyczaje, których, jak mówił, musiał przy Zbyszku, na dworze Mazowieckim nabrać.
Poczem zwróciwszy się do Jagienki, dodał:
— Hej! Zbyszko!... Ten ci się choć i u króla znajdzie!
Ale po owej służbie przy wieczerzy, gdy przyszło rozchodzić się na noc, Hlawa, po ucałowaniu ręki Jagienki, podniósł z kolei do ust i dłoń Sieciechówny, przyczem rzekł:
— Wy się nietylko o mnie nie bójcie, ale