Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0637.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i Wilk leżą jeszcze i czy nie uczynią na nią jakowej napaści.
— Chciałam i tak wstąpić po mszy do Bogdańca — rzekła, powitawszy Maćka — bo pilną mam do was sprawę, ale możemy i zaraz o niej gadać.
To rzekłszy, wysunęła się na przodek orszaku, nie chcąc widocznie, by pachołkowie słyszeli rozmowę, a gdy Maćko znalazł się przy niej, zapytała:
— To już pewno jedziecie?
— Da Bóg jutro, nie później.
— I do Malborka?
— Do Malborka, albo i nie. Gdzie wypadnie.
— To posłuchajcie teraz i mnie. Długo myślałam, co mi trzeba uczynić, a teraz chcę się i was o radę spytać. Drzewiej, wiecie, póki tatulo był żyw, a opat miał moc w sobie, było co innego. Cztan i Wilk myśleli też, że jednego z nich wybiorę i hamowali się wzajem. A teraz ostanę bez nijakiej obrony i albo będę w Zgorzelicach za ostrokołem, jako w więzieniu, siedzieć, albo niechybnie stanie mi się tu od nich krzywda. Sami powiedzcie, czy nie tak?
— Ba — rzekł Maćko — myślałem o tem i ja...
— I coście wymyślili?
— Nie wymyśliłem nic, ale to jedno ci muszę powiedzieć, że u nas przecie polski kraj i że za przemoc nad dziewką okrutne są kary w statucie.