Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0635.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

po kilku próbach, że siostra nie chce rozmawiać, pogrążył się także w milczeniu.
Lecz, gdy już byli blisko Zgorzelic, żal w sercu Czecha przeważył nad gniewem na Cztana i Wilka: „Nie pożałowałbym ci ja i krwi“ — mówił sobie — byle cię pocieszyć, ale cóż, nieszczęsny, uczynię? Co ci powiem? Powiem chyba, że on ci się pokłonić kazał, i dajże Boże, ażeby ci to za pociechę starczyło.
Tak pomyślawszy, przysunął konia do konia Jagienki.
— Panienko miłościwa...
— To jedziesz z nami? — zapytała dziewczyna, ocknąwszy się jak ze snu: — A co powiesz?
— Bom zapomniał, co mi pan kazał wam powiedzieć. Na odjezdnem w Spychowie zawołał mnie i powiedział: „Podejmij pod nogi panienkę ze Zgorzelic, bo czy w złej, czy w dobrej doli, nigdy jej nie zabaczę, a za to (powiada) co dla stryjca i dla mnie uczyniła, niech jej Bóg zapłaci i w zdrowiu ją zachowa.
— Bóg zapłać i jemu za dobre słowo — odrzekła Jagienka.
Poczem dodała, takim jakimś dziwnym głosem, że w Czechu stopniało serce do reszty:
— I tobie, Hlawo.
Rozmowa urwała się na czas, lecz giermek rad był i z siebie i z tego, co panience powiedział, w duszy bowiem mówił sobie: „Przynamniej tego nie pomyśli, że ją niewdzięcznością nakar-