Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0597.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciało mu przez głowę, że to jest modlitwa krzywa i bluźniercza. Wstał potem spokojniejszy, w mniemaniu, że łaska krzyżowego drzewa zesłała mu myśl prostszą i jaśniejszą, i że mu coś z góry rzekło: „Wstań i czekaj na powrót Rotgiera.“ Tak! należało czekać. Rotgier zabije niechybnie onego młodzianka, i potem albo trzeba ukryć Juranda i jego córkę, albo ich oddać. W pierwszym razie książę wprawdzie o nich nie zapomni, ale nie mając pewności, kto porwał dziewkę, będzie jej szukał, będzie słał listy do mistrza nie z oskarżeniem, ale rozpytujące — i rzecz pójdzie w niezmierną odwłokę. W drugim razie radość z powrotu Jurandówny większa będzie niż chęć zemsty za jej porwanie. A wszak-ci zawsze możemy powiedzieć, żeśmy ją naleźli już po Jurandowej napaści! Ta ostatnia myśl uspokoiła całkiem Zygfryda. Co do samego Juranda, dawno już na współkę z Rotgierem wymyślili sposób, żeby, jeśli go przyjdzie wypuścić, nie mógł ni się mścić, ni skarżyć. Zygfryd radował się w srogiej duszy, myśląc teraz o tym sposobie. Radował się również na myśl o sądzie Bożym, który miał odbyć się w Ciechanowskim zamku. Co do wyniku śmiertelnej walki, nie nurtował go żaden niepokój. Przypomniał sobie pewien turniej w Królewcu, gdy Rotgier pokonał dwóch słynnych rycerzy, którzy w ojczystej swej andegaweńskiej krainie uchodzili za niezwalczonych zapaśników. Wspomniał i walkę pod Wilnem z pewnym polskim rycerzem, dworzaninem Spytka z Melsztyna, którego Rotgier