Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0561.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

młodzianem porywczym, chwycił tegoż van Krista za brodę, zadarł mu głowę i rzekł: „Jeślić nie wstyd łgać wobec ludzi, spójrz w górę, że to i Bóg cię słyszy!“ I trzymał go tak przez tyle czasu, ile trzeba na zmówienie: „Ojcze nasz“, zaś ów, wreszcie uwolnion, zaraz jął go wypytywać o ród, i dowiedziawszy się, że pochodzi z władyków, pozwał go także na topory.
Ucieszyli się tedy tym postępkiem Mazurowie i znów niejeden mówił: „Juże tacy nie będą chramać na boisku i byle po ich stronie była prawda a Bóg, nie wyniosą zdrowych gnatów te krzyżackie macie.“ Lecz właśnie Rotgier tak potrafił zasypać piaskiem oczy wszystkim, że wielu niepokoiło się o to, po której stronie prawda — i sam książę podzielał ten niepokój.
Więc wieczorem przed bitką wezwał Zbyszka na rozmowę, przy której obecną była tylko księżna, i zapytał:
— Pewnyżeś, że Bóg będzie z tobą? Zkąd wiesz, że oni chcieli Danuśkę? Żali Jurand mówił ci co? Bo, ot, widzisz — tu jest list Jurandowy — pismo księdza Kaleba, a jego pieczęć, i w tym liście Jurand powiada, iż wie, że to nie Krzyżacy. Co on ci mówił?
— Mówił, że to nie Krzyżacy.
— Jakoże tedy możesz życie ważyć i na sąd Boski stawać?
A Zbyszko umilkł, tylko przez czas jakiś drgały mu szczęki i łzy zbierały się w oczach.
— Ja nie nie wiem, Miłościwy Panie — rzekł.