Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0463.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Mówił, że dziecko czeka w Ciechanowie — odpowiedział Zbyszko.
— Bo się nie opamiętał — objaśnił ksiądz.

III.

Ojciec Wyszoniek obawiał się nawet, czy i po powtórnem rozbudzeniu nie chwyci Juranda dur i nie odejmie mu na długo przytomności. Tymczasem, obiecał księżnie i Zbyszkowi, że im da znać, gdy stary rycerz przemówi, a po ich odejściu sam udał się na spoczynek. Jakoż Jurand rozbudził się dopiero w drugie święto przed samem południem, ale za to zupełnie przytomny. Księżna i Zbyszko byli przytem obecni, więc on, siadłszy na łożu, spojrzał na nią, poznał i rzekł:
— Miłościwa pani... Dla Boga, tom ja w Ciechanowie?
— I przespaliście święto — odrzekła pani.
— Śniegi mnie przysypały. Kto mnie zratował?
— Ten rycerz: Zbyszko z Bogdańca. Pamiętacie, w Krakowie...
A Jurand popatrzał chwilę swojem zdrowem okiem na młodzieńca i rzekł:
— Pamiętam... A gdzie Danuśka?
— Nie jechała przecie z wami? — spytała z niepokojem księżna.
— Jakże miała ze mną jechać, kiedy to ja do niej jechał!
Zbyszko i księżna spojrzeli po sobie, w mnie-