Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0438.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To już wasza miłość osiędzie na dziedzinie! — rzekł z radością.
— Jakże mi na dziedzinie siedzieć — odpowiedział Zbyszko — kiedym owych rycerzy krzyżackich pozwał, a przedtem jeszcze Lichtensteina? Mówił de Lorche, że ponoć mistrz ma króla w gościnę do Torunia zaprosić, to się do królewskich pocztów przyczepię — i tak myślę, że w Toruniu pan Zawisza z Garbowa, alibo pan Powała z Taczewa, wyprosi mi u pana naszego pozwoleństwo, abym się mógł na ostre z tymi mnichami potykać. Pewnikiem wystąpią oni z giermkiem do walki, więc i tobie przyjdzie się spotkać.
— Jużbym też chyba sam mnichem ostał, gdyby miało być inaczej — rzekł Czech.
Zbyszko spojrzał na niego z zadowoleniem.
— No, i nie będzie temu dobrze, który ci się pod żelaziwo nawinie. Pan Jezus dał ci siłę okrutną, ale źlebyś uczynił, gdybyś się nią zbytnio puszył, albowiem prawemu giermkowi pokora przystoi.
Czech począł kiwać głową, na znak, że siłą nie będzie się puszył, ale jej też na Niemców nie poskąpi — a Zbyszko uśmiechał się w dalszym ciągu, ale już nie do giermka, tylko do własnych myśli.
— Stary pan będzie rad, gdy wrócim — rzekł po chwili Głowacz; — i w Zgorzelicach też będą radzi.
Zbyszkowi stanęła Jagienka tak w oczach, jakby przy nim siedziała na saniach. Bywało to