Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0377.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odpłaciliście się mnie, który z rodu waszych dobrodziejów pochodzę. Dajcie mi spokój, bo nie Wam gadać o sprawiedliwości!
Usłyszawszy to, Krzyżacy spojrzeli po sobie niecierpliwie, gdyż przykro i wstyd im było, że książę wspomniał o zajściu pod Złotoryją, wobec pana de Fourcy, więc Hugo de Danveld, chcąc położyć koniec dalszej o tem rozmowie, rzekł:
— Z Waszą Książęcą Mością zdarzyła się omyłka, którąśmy nie ze strachu przed królem krakowskim, ale dla sprawiedliwości naprawili, a za graniczną swawolę mistrz nasz nie może odpowiadać, bo ile jest królestw na świecie, wszędy na granicach niespokojne duchy swawolą.
— To sam to gadasz, a sądu na Juranda wołasz. Czego-że chcecie?
— Sprawiedliwości i kary.
Książę zacisnął swe kościste pięści i powtórzył:
— Bóg daj mi cierpliwość!
— Niech Wasz Książęcy Majestat wspomni też i na to, — mówił dalej Danveld — że nasi swywolnicy krzywdzą jeno świeckich i nie należących do niemieckiego plemienia ludzi, wasi zaś przeciw niemieckiemu Zakonowi rękę podnoszą, przez co samego Zbawiciela obrażają. A jakichże mąk i kar dosyć na krzywdzicieli Krzyża?
— Słuchaj! — rzekł książę: — Bogiem nie wojuj, bo Go nie oszukasz!
I położywszy ręce na ramionach Krzyżaka,