Strona:PL Henryk Sienkiewicz-Krzyżacy 0292.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i trzosik na drogę, a on zaprzysiągł mi na zbawienie duszy, że do śmierci będzie .Zbyszkowi wiernie służył.
— Mojaż ty dziewczyno! Bóg ci zapłać! A Zych się nie przeciwił?
— Co się nie miał przeciwić! Zrazu całkiem tatuś nie pozwalali, dopiero jak wzięłam go pod nogi podejmować, tak i stanęło na mojem. Z tatusiem nijakiego kłopotu nie masz, ale jak opat zwiedział się o tem od swoich skomorochów, tak był gniewliwy, że tatuś do stodół uciekli. Dopiero wieczorem ulitował się opat moich łez, i jeszcze mi paciorki podarował... Ale ja rada byłam pocierpieć, byle Zbyszko poczet miał większy.
— Jak mi Bóg miły, tak nie wiem, czy więcej jego miłuję, czy ciebie, ale on i tak poczet wziął zacny — i pieniędzy też mu dałem, choć nie chciał... No, Mazury przecie nie za morzem...
Dalszą rozmowę przerwało im ujadanie psów, okrzyki i odgłosy trąb mosiężnych przed domem. Usłyszawszy to Jagienka, rzekła:
— Tatuś i opat wrócili z łowów. Pójdźmy na przyłap, bo lepiej, żeby was opat pierwej zdaleka uwidział, nie zaś znienacka w izbie.
To rzekłszy, wyprowadziła Maćka na przyłap, z którego ujrzeli w podwórzu na śniegu kupę ludzi, koni, psów, a zarazem pobodzone oszczepami lub postrzelone z kuszy łosie i wilki. Opat, ujrzawszy Maćka, zanim jeszcze zsiadł z konia, cisnął w jego stronę ostrym wzrokiem. Lecz Maćko skłonił mu się zdala czapką, jak gdyby